Kongres brydżowy w Sławie 2025 - relacja

Kongres brydżowy w Sławie był pierwszym, na który wybrałem się podczas mojej brydżowej kariery. Nie byłem już kilka lat i chciałem wrócić do tego miejsca, żeby znowu je poczuć. Zależało mi również na tym, żeby sprawdzić się w Indywidualnych Mistrzostwach Polski – relację z tego wydarzenia znajdziesz tutaj.

Sława ma swój niepowtarzalny urok, który nie każdemu musi odpowiadać. Ocenimy kilka punktów, które pozwolą Ci samemu zdecydować, czy warto tam jechać.

Sława 6/10, ale ciągle rośnie

Sława, położona nad Jeziorem Sławskim, jest typowym miasteczkiem turystycznym. W weekendy jest bardzo oblegana, a na tygodniu świeci pustkami. Sama przeszła ogromną zmianę odkąd byłem tu ostatni raz cztery lata temu. Jest coraz piękniej, knajpki są nowoczesne i estetyczne. Tuż obok części turystycznej jest ogromny park, świetnie nadający się na spacery i można nim dojść aż do rynku. Dla chcących złapać trochę słońca są piękna i zadbane plaże z wydzielonymi strefami do kąpania.

Warunki do gry - zależne od lokalizacji

W Sławie zawsze gra się w kilku różnych lokalizacjach. Jest to związane z tym, że nie gra się na ogromnej hali sportowej. W tym roku udało mi się zagrać w trzech różnych miejscach:

Pawilon - 7,5/10

Pawilon to miejsce, w którym gra się zawsze. W tej sali mieści się tylko 15 stołów, ale jest to najbardziej pożądane miejsce przez brydżystów. W sali jest chłodno i przestronnie. Pawilon to też miejsce, gdzie gra się rano, po południu i wieczorem. Ogromnym minusem tej sali gry jest lokalizacja, bo znajduje się w samym centrum turystycznego zgiełku. Tuż obok jest jedyny lokalny sklep w okolicy, przy którym ludzie często urządzają sobie imprezy. Przez to dużo ludzi na sali gry chodzi z alkoholem od stołu do stołu.

Mała hala w szkole - 4/10

W tej lokalizacji grało mi się bardzo trudno. Zagrałem tam w sumie dwa turnieju. Podczas porannych eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Polski w sali było gorąco, duszno i stoły były bardzo gęsto ustawione, a pół hali było puste. Podczas wieczornego turnieju teamów już grało się dużo lepiej, ale akurat za oknem szalał deszcz, więc było chłodno. Tutaj lokalizacja była bardzo chwalona, bo naprzeciwko była Biedronka, a po sąsiedzku kawiarnia (ludzie przychodzili z kawiarni z filiżankami!) z dobrą kawą.

Bar u Dudka - 9/10

Moim zdaniem najlepsze miejsce do gry. Klimatyzowana sala, blisko do sklepu, bar na miejscu – wszystko, co jest niezbędne, żeby zagrać popołudniowy turniej w Sławie. Jedyny minus tej sali jest taki, że jeden sektor gra się na zdecydowanie za długich stołach i niewygodnie się siedzi

Poziom gry - 8/10

W Sławie można spotkać najlepszych polskich graczy. Na niewielu kongresach jest możliwość zagrać przeciwko tylu dobrym graczom. Jedyne na co można narzekać to stan trzeźwości niektórych zawodników. Na szczęście jest szansa na zmiany na lepsze. Podczas tegorocznego kongresu wydarzył się nieprzyjemny incydent, który sprawił, że od połowy kongres nie można już było mieć alkoholu na sali gry. Może w przyszłym roku od początku będzie taki zakaz. Liczba osób początkujących na tym kongresie niestety była mała. Najczęściej można było ich spotkać na turniejach wczasowych (porannych) i na Exach (nocnych).

Jedzenie 4/10 i Smażalnie 10/10

Największym problemem Sławy od zawsze było jedzenie. Nie pamiętam, żeby kiedyś było tu dobre jedzenie i w tej kwestii za dużo się nie zmieniło. Można tutaj zjeść dosłownie wszystko – od kuchni polskiej, po kebaby, pizze, burgery i inne wynalazki. Przez charakter tego miejsca trudno, żeby jakość jedzenia była wysoka. Większość dań jest zjadliwa, ale w żadne miejsce nie chce się iść więcej niż raz. Ceny są znośne jak na miejsce turystyczne. Jedynym wyjątkiem jest smażalnia ryb przy głównej drodze. Odkąd pamiętam brydżyści zawsze ją polecali (było to ponad 10 lat temu!) i nigdy nie trafiłem tam na niedobre jedzenie. Jest tam zawsze pełne obłożenie przez co troszkę się czeka na zamówienie. Nie zawsze pomiędzy turniejami zdąży się tam zjeść, ale przynajmniej raz w trakcie całego kongresu idę tam na obiad.

Transport - 3/10

Najważniejsze rzeczy w Sławie są na tyle blisko siebie, że wszędzie da się dojść pieszo. Największy problem jest z dojazdem do samej Sławy. Z Warszawy jesteśmy w zasadzie zmuszeni jechać autem. Alternatywą jest pojechanie pociągiem do Leszna, a potem busem do Wschowy. Na szczęście mnóstwo brydżystów jedzie autem z Warszawy i można sobie poszukać wspólnego transportu.

Ile jest gry? - 10/10

Jeśli zależy Ci, na dużej ilości rozdań do zagrania to Sława jest miejscem dla Ciebie. W ciągu dnia można zagrać ponad 70 rozdań i tak jest przez większość dni. Nie jest to łatwe zadanie tyle grać, ale świetnie buduje kondycję brydżową. Dodatkowo jest to chyba jedyny kongres, gdzie są trzy turnieje dziennie – można grać dużo a jednocześnie wybierać swoją ulubioną porę turniejów. Imprezowicze zazwyczaj grają turniej o 15:00 i o 21:00, dzięki temu mogą się wyspać do południa, a ranne ptaszki grają od 10:00 i odpoczywają wieczorem. My graliśmy wszystko 😉

Jak nam szło? - 9/10

Wraz z Alą wygraliśmy jeden turniej, a w turnieju kongresowym zajęliśmy drugie miejsce. To bardzo dobre wyniki. Oczywiście liczyłem na wyższe miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, ale 9. miejsce uważam za dobry wynik.

Podsumowanie - 7/10

Kongres brydżowy w Sławie to nie jest najlepszy kongres na świecie. Ale ma swój urok, w którym się zakochaliśmy i napewno wrócimy w przyszłym roku. Z roku na rok jest coraz lepiej – pamiętam moje pierwsze edycje i wszystko się rozwija. Sława to świetne miejsce na wakacyjny reset, który dodatkowo można połączyć z brydżem.